Pogoda jak zwykle zamawiana. Bo cóż złego można powiedzieć, storo nie leci Ci na głowę, nie zrywa kapelusza z głowy. Same superlatywy. A temperatura- koniec grudnia a tu jeszcze 4 na plusie. Takie figle natury. Powoli się chyba już do tego przyzwyczajamy.
Powtórzę się zapewne po raz setny w tym temacie, ale wiesz jak to jest z tym zbieraniem myśli i przelewaniem na „papier”. Chciał nie chciał w końcu niechybnie dojdzie do pewnych powtórek. No ale cóż, staram się ich unikać.
Schematy naszych wspólnych polowań przeważnie wyglądają podobnie. Zbiórka, powitanie przybyłych, przedstawienie planu polowania, szkolenie z bezpieczeństwa, no i w końcu wyczekiwany sygnał na łowy. Nie zawsze możemy usłyszeć te kilka nut w wykonaniu Wojskich, ale „tą razą” udało się. Kol. Jarosław Kurzynowski wespół z Kol. Dawidem Żywicą umilali nam te chwile.
I pomimo, iż to tylko takie niby zwykłe polowanie, a wymaga zaangażowania wielu osób. Osób, które poświęcają na prawdę dużo czasu i pracy na planowanie, przygotowania a później samo wykonanie, to jednak wszystko wychodzi i układa się w jedną całość, którą dobrze znamy, w której mniej lub więcej się udzielamy.