TAKIE BYŁY POCZĄTKI

 

Na zachodnich rubieżach Rzeczypospolitej trwały jeszcze walki i do końca wojny było daleko, gdy na terenach przez które walec wojny już się przetoczył, zaczęto organizować normalne życie. Także i łowiectwo.

14 marca 1945 r. z części Prus Wschodnich, która miała przypaść Polsce, utworzono OKRĘG MAZURSKI z siedzibą w Olsztynie. Okręg liczył 17 powiatów, w tym powiat Łuczany. Taka była wtedy nazwa Giżycka. Z upoważnienia Tymczasowego Zarządu PZŁ w Lublinie organizatorem polskiego łowiectwa na Warmii i Mazurach został inżynier Herman Knothe, kierownik biura technicznego Dyrekcji Lasów Państwowych w Olsztynie.

21 sierpnia 1945 r. zwołał on zebranie z udziałem 33 osób zamieszkałych w Olsztynie i na terenie ówczesnego Okręgu Mazurskiego. Postanowili oni uznać się za Oddział PZŁ na Okręg Mazurski i powołali Tymczasową Radę Łowiecką z siedzibą w Olsztynie. Tymczasowe władze łowieckie podjęły rozliczne prace organizacyjne umożliwiające wykonywanie polowania i tworzenie obwodów łowieckich oraz mianowały 12 łowczych powiatowych.

23 października 1945 r. zwołane zostało nadzwyczajne Ogólne Zebranie Tymczasowej Rady Wojewódzkiej PZŁ. W zebraniu tym wzięło udział 45 osób. Przewodniczył dyrektor Dyrekcji Lasów Państwowych w Olsztynie inż. Feliks Soboczyński. Przedstawiciel Giżycka – wówczas jeszcze Łuczan- Wacław Nowicki poinformował, że na terenie powiatu łuczańskiego założono Koło Myśliwskie nr.1, prezesem którego jest starosta powiatowy- Stefan Ławrowski. I jest to jedyna pewna informacja dowodząca, że w 1945 r. byli już myśliwi w Łuczanach. W zbiorach prywatnych obecnego łowczego Koła kol. Reginalda Stelmasiewicza zachował się oryginalny odcisk pieczęci Koła z tamtych czasów.

Koło nr 1 w Łuczanach zmieniło nazwę na Koło Łowieckie „Jeleń” w Łuczanach. Okazało się jednak, że już istnieje w rejestrze Wojewódzkiej Rady Łowieckiej w Olsztynie Koło o nazwie „Jeleń”, wobec czego nieco później zmieniono nazwę na Koło Łowieckie „ Rogacz”.

W sierpniu 1946 roku urzędowo zmieniono nazwę miasta Łuczany na Giżycko.

To też nazwa Koła również uległa zmianie i od jesieni 1946 r. występowała już nazwa Powiatowe Koło Łowieckie „ Rogacz” w Giżycku. Oprócz pieczęci z roku 1946 zachował się również w prywatnych zbiorach  Pani Wandy Stelmasiewicz – żony ówczesnego prezesa Koła  Tadeusza Stelmasiewicza dokument z oryginalną pieczęcią Koła „Rogacz” z tamtego okresu. Dzisiaj nie wiemy, dlaczego z tamtych lat zachowało się tak mało dokumentów źródłowych. Można tylko przypuszczać, że zaginęły one daleko później – być może w roku 1975. Oto w wyniku nowego podziału administracyjnego kraju powiat giżycki został włączony do nowo utworzonego województwa suwalskiego. Raptownie zerwano wszystkie więzy gospodarcze i administracyjne łączące nas, giżycczan, ze stolicą Warmii i Mazur – Olsztynem. Dokumenty z okresu do 1975 r. złożono w archiwach, w których teraz nie można się ich doszukać. Poszukiwania prowadzone przez Zarząd Koła  w Olsztynie, i w Suwałkach nie przyniosły żadnych rezultatów. Toteż pozostała jedynie wiarygodność ustnych przekazów najstarszych członków Koła i prywatne archiwa naszych myśliwych – nestorów. Wszystkie posiadane notatki świadczą o tym, że w 1946 r. w lasy i pola naszej przepięknej krainy wyruszył myśliwy z dokumentem prawa odstrzału zwierzyny wystawionym przez łowczego Koła „ Rogacz” w Giżycku. Dziś nie wiemy jak liczne to było Koło, ani jaki był stan zwierzyny  w powiecie giżyckim. W „ Łowcu Polskim” ( nr 3 z 1947 roku) podana jest wielkość odstrzelonej zwierzyny na 10 000 ha na terenie woj. Olsztyńskiego. Są to następujące wielkości:

 

Rodz.

Jeleń

Daniel

Sarna

Dzik

Zając

Królik

Lis i Borsuk

Kuna i Tchórz

Kuropatwa

Kaczka

Szt. 8,5 2,87 42,01 3,32 286,09 20,18 27,28 10,76 241,91 125,97

 

Dane dotyczą sezonów 1935/36-1938/39. Wojna z pewnością poważnie przerzedziła zwierzostan lasów i pól Warmii i Mazur.

Z ciekawostek dotyczących pierwszych lat łowiectwa na terenie Giżycka warte jest odnotowania ogłoszenie, jakie ukazało się w „ Łowcu Polskim” ( nr 9 z 1948 r) ; „ Państwowe Nieruchomości Ziemskie, Okręg Wschodnio- Mazurski w Giżycku ma do wydzierżawienia ponad 30 obwodów łowieckich z różnorodną zwierzyną i ptactwem wodnym. Roczny czynsz dzierżawny od 150 gramów owsa z 1 ha lub wartość w gotówce. Informacji udziela i zawiera umowy Zarząd PNZ w Giżycku ul. Warszawska 18 pokój nr 22.’ Kiedyś proszono o dzierżawę łowisk. A dzisiaj? Turystów było mało – a może wcale – skoro polowania zbiorowe organizowano w sierpniu. Z notatek łowczego Koła śp. Tadeusza Stelmasiewicza dotyczących lat 1956-57: polowało:

 

Rok 1956 Liczba myśliwych
Styczeń
1 8
2 3
6 7
8 5
19 2
22 11
26 6
Sierpień
5 15
12 6
26 8
Wrzesień
2 9
9 7
16 8
Listopad
1 13

 

Brak jest notatek o polowaniach w październiku. Widać zawirowania polityczne dosięgły i myśliwych. A oto co strzelano: od 1 listopada do 31 grudnia 1956 roku odstrzelono w 6- ciu dzierżawionych przez Koło ; Rogacz” obwodach:

Rodz. zwierzyny Dzik Zając Lis
Sztuki 10 307 3

 

Z notatek łowczego Koła- nazwiska myśliwych czynnie uczestniczących w polowaniach zbiorowych roku 1956.

 

Zwierzyna, której już dziś nie ma w naszych obwodach-WILKI

Ilu jest wśród naszych kolegów takich myśliwych, którzy widzieli wilka na wolności i mieli to łowieckie szczęście go odstrzelić? Z dostępnej dokumentacji wynika, że w latach 1954-57 odstrzelono 203 wilki na terenie byłego woj. olsztyńskiego. 29 stycznia 1955 r. Prezydium Rządu podjęło uchwałę w sprawie tępienia wilków. Wilk został wyłączony ze spisu zwierząt łownych. Komisarz rejonowy ; akcji wilczej; a jednocześnie łowczy powiatowy Stanisław Stankunowicz z Giżycka donosił w lutym 1956 roku: „ Na Skalisku kręci się 5 do 7 wilków. Ich trasa : Przerwanki-Kuty- Pozezdrze- Borki a czasem Skalisko. Na Borkach kręcą się 3 wilki. Ich trasa; Leśnictwo Zielonki- Orłowo Waliska woj. białostockie (druga część Puszczy Boreckiej) oraz małe laski koło Wydmin. Koło Wydmin operuje tropiciel- Stefan Jachimowicz. W dniu 19 lutego 1956 roku były ofladrowane 2 wilki- wyszły bez strzału. To samo 24 lutego 1956- 3 wilki ofladrowano- wyszły bez strzału. Warunki akcji są bardzo ciężkie, gdyż warstwa śniegu jest zbyt gruba i poruszanie się saniami ciężkie. Konie szybko się męczą i nie ma sposobu objechania większych przestrzeni. Dojazd samochodem i przerzut ekip myśliwych niemożliwy w ogóle.”

 

 

JACY JESTEŚMY

W powszechnym mniemaniu myśliwy to człowiek, który daje upust okrucieństwu zabijając zwierzynę przy użyciu doskonałej technicznie broni palnej. Jest to jednak wypaczony obraz myśliwego. Nie jest żadnym paradoksem, a przeciwnie- absolutną prawdą, że dzikie zwierzęta żyją w naszych czasach właśnie dzięki myśliwym. Myśliwi opiekują się nimi,za ich sprawą  ustanowiono prawa chroniące  zwierzynę przed wyniszczeniem. To myśliwi w swoich kołach spowodowali, że zwierzyna w łowiskach mogła się swobodnie rozmnażać, zapewnili zwierzynie optymalne warunki bytu i rozwoju. Są oczywiście i tacy myśliwi, dla których myślistwo jest sprawą pogoni za sukcesem i trofeami. Istotne jest więc to, aby etyczne normy postępowania były powszechnie przestrzegane, a ich łamanie groziło usunięciem ze zbiorowości lub pogardą. Łowiectwo dla ludzi owładniętych tą pasją z punktu widzenia finansowego jest sportem kosztownym. Jednak nie w uzyskaniu materialnej rekompensaty upatrują oni swe cele. Często z polowania myśliwi powracają z niczym. Ale nie to jest najważniejsze. Istotnym jest uczucie odprężenia oraz przyjemność obcowania z przyrodą. Dni, kiedy myśliwy może pochwalić się zdobyczą, zdarzają się rzadko, ale są długo wspominane. Niezapomniany Julian Ejsmond stworzył arcytrafne powiedzenie o sercu, które dochodzi do gardła. Ten nonsens z anatomicznego punktu widzenia jest dobrze nam, myśliwym, zrozumiały. Bo właśnie myśliwym „serce podchodzi do gardła” a chwile te, na ogół  rzadkie, to chwile największych emocji, najgłębszych wzruszeń; coś, co przychodzi nagle, trwa krótko i znika. W pamięci jednak pozostaje na zawsze……”O takich chwilach marzy prawdziwy myśliwy, gdyż jest to największe szczęście, jakim może obdarzyć go święty Hubert”.( cyt; Jerzy Oświęcimski; „Ze strzelbą w kniei”)

Wśród nas są i tacy, którzy tak jak Roman Bratny potrzebują możliwości na refleksję, na zastanowienie się czemu to robię?

Co nas tam prowadzi w głuche noce? Co każe czołgać się w stronę wschodzącego słońca? Co każe nam patrzeć z żalem i dumą jednocześnie na poległe z naszej ręki piękno? Co nam każe polować? Co za siłę ma to hobby, sprowadzające nas z asfaltowych szlaków cywilizacji w ostatnie bagienne uroczyska, wówczas gdy nic nie wydaje się tak mało naturalne we współczesnym, urbanizującym się w szaleńczym tempie, technicystycznym świecie, jak właśnie- natura.

            Jak przetłumaczyć na pojęcia socjo- i psychologiczne fakt, że wilcze wycie w podkarpackich lasach zdaje się podpowiadać profesorowi filozofii jakąś niezrozumiałą treść życia? Pojmą mnie hobbyści, czyli wszyscy. Samotny i każdy jest bowiem człowiek szukający prawdy o życiu i sobie w okolicznościach niepowszednich. Choć nie każdy sobie to uzmysłowił, choć nie każdy umiał wybrać swoją chimerę, każdy z instynktu jej potrzebuje. Moja chimera jest dla mnie istotną częścią ojczystego pejzażu………….

            Więc czego szukasz? – pytam sam siebie.- I co znajdujesz?

            Na pewno schronienie w naturę, w jej odwieczny spokój, poczucie oczywistości jej nieubłaganych rytmów. Wiem, że tam właśnie, w znajomych miejscach lasu, konfrontując siebie ze wzrostem idących wciąż w górę młodników, bogacących się co rok, odnajduję paradoksalne pogodzenie z całym smutkiem przemijania jako formą naturalnego naszego statusu w świecie istot żywych.

            Nigdy nie zapomnę kurczowej potrzeby kontaktu z naturą i tym jej spokojem, jaką odebrałem kiedyś u schyłku powstania warszawskiego. Wyciągnięty w bunkrze na worku z piaskiem, obserwowałem uliczne drzewko, skręcone, jakby się namyślało, czy nie paść na bruk, o pniu świecącym gdzieniegdzie przybrudzoną jak bandaż bielą rozdartej kulami kory, zwycięsko pobłyskującej górą przyrumienionymi liśćmi, które nie uległy zadymce kurzu wzniecanego wybuchami, spalinom pożarów. Usychające w kolorach drzewko świętowało bezwstydnie zwycięstwo natury nad tragedią kamiennego gruzowiska i człowieka z kruchych kości i łatwo rozpryskującego się mózgu. I wtedy, pamiętam, z jak bolesną ulgą zdałem sobie sprawę, że za parę miesięcy minie nie tylko to wszystko, ale minie zima i cietrzew rozpocznie gdzieś swoje tany pełne hajdamackich bałałajek i tkliwego bełkotu. Było w tym samouświadomieniu tyle ulgi i poczucia pokory wobec wyższości natury nad ludzką zbrodnią, że wrażenie to pozostało we mnie na zawsze jako wyraz tryumfu odwiecznego porządku nad ulotnym chaosem i tymczasowością wszystkiego co ludzkie. A więc szukam w tym schronienia w naturę i znajduję już w chwili, gdy w nerwowym pośpiechu opuszczam blaszane pudło samochodu na leśnym dukcie. Żegnam cywilizację. Oczywiście, świadom czy nie, czynię to po prostu również we własnym i najbardziej cielesnym, a także duchowym (myślę o stronie psychicznej) interesie. Wiem, że tu łapię – wytrącony przez miasto – rytmy, do jakich powołane przez naturę ludzkie serce i płuca, że eliminuję czad miejskiego powietrza i strącam z nerwów rdzę powszednich trosk.

            Pewnie, że najpiękniej bywa gdy na znieruchomiałego przewodnika siada z turkotem jakiś krasnopióry ptak, który nigdy nie widział w tajdze człowieka, ale czyż nie wystarczy ci dopaść strumienia po wielogodzinnym błądzeniu w podkarpackich lasach, by odłożywszy strzelbę osunąć się na rękach i zbliżyć twarz do chłodnego lustra wody. Ten strumyk świeżości, wbiegający chłodem wprost w oczy, gdy ustami chłepczesz sam chłód, samą istotę życia …

Więc czego szukasz poza tym?

Na pewno przyrody. Dziania się. Nawet walki. I znajdujesz.

            Walka? – powie ktoś sceptycznie. Z jednej strony dalekosiężna broń z lunetką, z drugiej oszalałe z miłości ryczące bydle.

            Prawda. Dysproporcja sił taka, że zwierz jest z pozoru bez szans. Ale ty jesteś świadom, że jego szansą są twoje zszarpane w pracy nerwy, twoje nie wytrzymujące długiego biegu płuca. I jednak walczysz, walcząc z tymi swoimi, nabytymi w cywilizowanej pustyni słabościami. W końcu jest burzliwa groza i majestat w godach jelenia. Ryk samca jest pogróżką, wyzwaniem, niepokojem. Gdy jesteś po raz pierwszy na rykowisku i wyjdziesz w gotującą się ciemność, masz wrażenie, że jesteś mizernym pachołkiem tego ryczącego pana. Tam właśnie, w takiej ciemności, uwikłany na co dzień w tysiące powszednich zależności, człowiek odnajduje swobodę decydowania za siebie, swobodę dyktowania własnych kroków, odnajduje ziszczoną tęsknotę za dzianiem się, w którym miałby swój niesporny i niebierny udział, odnajduje maksymalny zakres wolności, bo niosący za sobą aż prawo wymierzania śmierci.

            I tu oto stoimy na progu największego paradoksu tej chimery. Cóż za obłędny fanatyzm każe przeobrażać żywą potęgę w śnięte mięsiwo? Jakim prawem jednostronna zabawa ze śmiercią staje się kwintesencją życia?

            „Nie oskrobujmy ryby z oceanu” powiedział Leopold Staff. Cóż znaczy samo w sobie komiczne myśliwskie trofeum, jakieś rogi jelenia czy oprawiony w drewno wachlarz głuszca? Jeleń mógłby mieć ślepą kiszkę na głowie – cenna jest przecież walka o chimerę, a nie kolczasty mebel na ścianie. Ale też nigdy nie obedrę żadnego z takich trofeów z puszczy, z jakiej je wyniosłem. Z ogromu majestatycznego starodrzewu czy bagiennych uroczysk, ze stad brzóz ciągnących o zmierzchu tabunami, z traw skrywających sarni czy dziczy ślad. Nie dam wynieść spod nieba, na którym świt krzyżuje niespieszne klucze dzikich gęsi. Z wszystkiego z przyrody, której jest częścią, jak częścią jej jest śmierć zadana z ręki myśliwego(…)”.(Roman Bratny- „Hobby wielkie jak łoś”, Krajowa Agencja Wydawnicza 1976)

Proszę wybaczyć tak długi cytat ale zawiera w sobie tyle refleksyjnych myśli, żal by było aby przepadł w niepamięci. Wielu z nas zadaje sobie takie pytania i na nie jakoś odpowiada ale nie wielu przelewa swoje myśli na papier. Wszyscy, którzy polujemy w jego przemyśleniach odnajdujemy coś swojego, coś co nas dotyczy.

 

CZŁONKOWIE KOŁA- MYŚLIWI…..

W okresie istnienia Koła „ Rogacz” członkami jego było wielu myśliwych. Jednych już nie ma- odeszli do Krainy Wiecznych Łowów, inni polują w innych kołach łowieckich różnych regionów Polski. Są myśliwi o bardzo długim stażu łowieckim, są też bardzo młodzi adepci sztuki łowieckiej. Reprezentujemy różne zawody i społeczności- łączy nas jednak wspólna, wielka pasja- łowiectwo. Wobec niej wszyscy jesteśmy równi. Nie ma ewidencji myśliwych należących do Koła przed rokiem 1965. Liczba członków Koła systematycznie wzrastała, zwłaszcza w początkach lat 80 i 90. Z lat młodzieńczych wyrastali synowie myśliwych, którzy w ślady swych ojców szli już dobrze obeznani z lasem i zwierzyną. W myśl uchwały Zarządu Koła to oni mieli pierwszeństwo przyjęcia w poczet  kandydatów. Również ruchy migracyjne ludności w latach 60 i 70 zaowocowały nowymi twarzami w Kole. Teczki personalne w archiwum Koła od roku 1965 zawierają dziesiątki podań o przyjęcie do Koła. Nie bez znaczenia był też fakt, że „Rogacz” należał do najlepszych kół w regionie. Liczba członków w kolejnych latach działalności Koła kształtowała się następująco:………..

 

rok

1965

1970

1971

1976

1980

1995

liczba osób

37

37

40

43

58

93

 

 

 

GOSPODARKA  ŁOWIECKA W OBWODACH  KOŁA „ROGACZ”

Myśliwi nie tylko polują- również ochraniają zwierzynę przed kłusownikami, dokarmiają w okresie zimy, prowadzą na szeroką skalę gospodarkę łowiecką. W latach 60-tych do ważnych zadań należało tępienie drapieżników i szkodników łowieckich. W dokumentach Koła zachowały się sprawozdania z akcji tępienia drapieżników.

Za odstrzelone wrony i sroki płacono premie. Dowodem odstrzału były ich łapki. Ekwiwalent wynosił najczęściej wartość ładunku śrutowego.

W sprawozdaniu za rok 1969 podaje się ilość odstrzelonych drapieżników

Struto i odstrzelono- 260 krukowatych

Odstrzelono- 36 jastrzębi, 130 kotów, 94 psy.

Obowiązek odstrzału wałęsających się psów i kotów pozostał w przepisach łowieckich do dziś. Nie ma on jednak już takich rozmiarów. Pamiętajmy, że w latach 60-tych zwierzyna drobna była podstawą łowieckich emocji i obiektem częstych polowań.

Cztery obwody stanowiące od ponad pięćdziesięciu lat teren naszej działalności były stale wzbogacane o urządzenia łowieckie: karmniki, brogi, paśniki, ambony itp.

W roku 1970 na terenie czterech obwodów posiadaliśmy już( a może tylko?)

2 paśniki dla zwierzyny grubej, 27 budek dla zajęcy, 5 budek dla kuropatw, 24 ambony łowieckie. Uprawialiśmy 1 ha poletek żerowych i 2 ha poletek produkcyjnych.

W roku 1995 na terenie tych samych obwodów mieliśmy: 58 paśników dla zwierzyny grubej, 114 ambon myśliwskich, 7,5 ha poletek produkcyjnych i 25,48 ha poletek żerowych.

Rokrocznie wyruszamy w nasze łowiska wywożąc do karmników i paśników tysiące kilogramów odpadów mącznych, zboża, śruty, warzyw, roślin okopowych. Lata 70-te i 80-te to znaczący wzrost pogłowia dzików. Setki hektarów obsianych kukurydzą przez gospodarstwa rolne stanowiły znakomite zaplecze karmowe dzików i saren. Łowiska: Skorupki, Rudówka, Malinka i Dąbrowa były otoczone polami kukurydzy, bobiku i peluszki, łanami pszenicy i owsa. Wszystko to w roku 1989 zaczęło się zmieniać. Po przyjęciu nowych zasad likwidacji szkód uwidoczniła się zależność wysokich odszkodowań od pogłowia dzików.

W roku 1990, już w nowej rzeczywistości ekonomicznej, odszkodowania wyniosły 46,7 mln zł, rok póżniej 84,8 mln zł, a w 1992/93 sięgnęły kwoty 153,2 mln zł. W sprawozdaniach z lat 1965-70 odszkodowania stanowią ułamek tych kwot. Te czasy już minęły.

Powróćmy jednak do dobrej przeszłości. Znaczącą działalnością Koła była współpraca z młodzieżą szkolną w zakresie ochrony przyrody.

Koło łowieckie w swej działalności, siłą rzeczy, musi stykać się z ludnością wiejską, rolnikami, leśnikami. Jeśli te kontakty są przyjazne, współpraca przynosi korzyści. I na odwrót. Zatargi, konflikty i nieraz wręcz wrogie stosunki z ludnością wiejską bardzo utrudniają działalność łowiecką.

Bardzo szybko okazało się, że najłatwiej pozyskać sprzymierzeńców wśród dzieci i młodzieży wiejskiej. W szkołach wiejskich- i nie tylko- działały szkolne koła Ligi Ochrony Przyrody i w myśl zaleceń PZŁ koła łowieckie zaczęły z nimi nawiązywać współpracę. Przeprowadzano pogadanki, wyświetlano filmy o tematyce przyrodniczej. Młodzież uczestniczyła  w akcjach dokarmiania ptaków i drobnej zwierzyny, zbieraniu wnyków. Organizowano konkursy na najlepsze koło LOP itp.

W Kole Łowieckim „ Rogacz” początkowo kontakty i współpraca ze szkołami miały charakter sporadyczny. Inicjowali je myśliwi tacy jak: śp. Stanisław Brzeski, śp. Tadeusz Stelmasiewicz, śp. Sławomir Derewońko, śp. Wilhelm Kozłowski. W połowie lat 60-tych Zarząd Koła postanowił uaktywnić współpracę z młodzieżą szkolną i nadać jej charakter zorganizowany i ciągły. Roli łącznika Koła ds. współpracy ze szkołami podjął się sekretarz Zarządu Koła Hieronim Michniewski. Stopniowo nawiązał on kontakty z już istniejącymi szkolnymi kołami LOP, a w szkołach, gdzie jeszcze nie funkcjonowały, współpracując z nauczycielami doprowadził do założenia kół. Doszło do tego, że  w ciągu roku w każdej wiejskiej szkole, mającej swą siedzibę na terenie obwodów łowieckich dzierżawionych przez KŁ „ Rogacz” istniało i działało koło LOP. I tak w obwodzie 91: w Ławkach, Rudówce, Rynie i Prażmowie. W obwodzie 89: w Bogaczewie, Wilkasach i w Rudzie. W obwodzie 86: w Malince, Siemionkach i Talkach oraz w obwodzie56: w Wydminach, Mazuchówce, Gawlikach Wielkich i Jurkowie. Wszystkie te koła przez szereg lat umocniły się organizacyjnie i w każdej szkole miały kącik przyrodniczy. Dużą pomocą były dostarczane przez kol. Michniewskiego materiały pomocnicze z zakresu ochrony przyrody, takie jak plansze, gazetki, zakładki. Przekazywano także materiały o ptakach chronionych,o rezerwatach przyrody, o dokarmianiu zwierząt. Wszyscy członkowie szkolnych kół LOP otrzymali legitymacje członkowskie, a składki za nich opłacało Koło Łowieckie „ Rogacz”. Do niektórych kół w szkołach siedmioklasowych Koło dostarczało poślad i ziarno do dokarmiania ptaków. Bardzo popularne było organizowanie tzw.; choinek dla zwierząt’. Dzieci wraz z opiekunami koła zanosiły do lasu marchew, ziarno, buraki, kapustę. Starsze dzieci uczestniczyły w akcjach zbierania wnyków. W każdej szkole oraz przy domach dzieci często z pomocą rodziców, budowały karmniki dla ptaków, a niektóre nawet paśniki dla zajęcy.

Przez szereg lat Zarząd Wojewódzki PZŁ w Olsztynie, a póżniej w Suwałkach, organizował konkursy na najlepiej pracujące szkolne koło LOP. Staraniem KŁ „ Rogacz’ wszystkie „podopieczne’ szkolne koła LOP uczestniczyły w tych konkursach. Oprócz nagród przyznawanych przez Zarząd Wojewódzki PZŁ i LOP, Zarząd KŁ; Rogacz” fundował nagrody i upominki wyróżniającym się uczniom, jak również nagrody pieniężne nauczycielom- opiekunom wyróżniających się szkolnych kół LOP. Zdarzało się, że  niejeden nauczyciel- opiekun szkolnego koła LOP otrzymywał na święta zająca.

Bardzo dużym powodzeniem cieszyły się, organizowane przez ZW PZŁ w Suwałkach w latach 80-tych, konkursy na utwór literacki o tematyce przyrodniczej oraz konkursy malarstwa i grafiki o podobnej tematyce dla uczniów szkół podstawowych.

Dobrze rozwijająca się współpraca Koła „ Rogacz” z młodzieżą w sposób nagły doznała wstrząsu po likwidacji małych szkół wiejskich i powołaniu zbiorczych szkół gminnych. Rozpadło się wówczas wiele szkolnych kół LOP. Obecnie dzięki wysiłkom władz wojewódzkich i zaangażowaniu członków Koła odradza się współpraca i współdziałanie z młodzieżą szkolną na rzecz ochrony przyrody i środowiska.

Nasi członkowie podejmowali zawsze wiele różnorodnych działań na rzecz ochrony zwierzyny. Z dokumentów Koła można dowiedzieć się, że w okresie ciężkich i mroźnych zim chroniono zwierzynę i ptactwo przetrzymując je w stodołach.

Między innymi zimą 1969 roku, która była wyjątkowo mrożna, koledzy śp. Józef Majewski, śp Zygmunt Stoczyński, śp Wilhelm Kozłowski, śp. Sławomir Derewońko, śp Wacław Kiezik odłowili 92 kuropatwy, które przetrzymano w stodole i odkarmione wypuszczono wiosną w łowisko. Brak jest wzmianki o stanie kuropatw w łowiskach Koła, ale- sądząc z tego- musiał być dobry, skoro tyle udało się odłowić i przechować.

W byłym PGR- że Pamry w okresie 1974-78 próbowano wolierowej hodowli bażanta. Kilka razy wypuszczano odchowaną  partię młodzieży w łowisko Pamry-Malinka, jednak bez większego efektu. Jeszcze w latach 1980-82 widziano pojedyncze koguty bażanta na polach koło PGR Konopki Małe.

W roku 1962 wprowadzono podział obwodów na łowiska i obowiązek rejestracji pobytu w nich myśliwych. Myśliwych przydzielono do poszczególnych łowisk. Była to praktyczna realizacja zasady: kto hoduje i ochrania zwierzynę, ten poluje.

Tak jest do dzisiaj. Zmieniano w okresie tych lat system polowań i ochrony łowisk. Do roku 1970 z uwagi na nikły stan pogłowia dzików, zupełny brak łosi ( o jeleniach opowiadano przy okazji polowań w sąsiednich puszczańskich kołach ) polowania odbywały się w dni wolne, tam gdzie aktualnie była zwierzyna. Niektóre łowiska były opolowywane w sezonie zimowym kilkakrotnie. Brak było w nich spokoju niezbędnego dla zwierzyny, by czuła się ona bezpieczna i uważała swoją dzienną ostoję za stałą. Wprowadzono zasadę układania kalendarza polowań-polujemy tylko raz lub dwa w całym sezonie polowań zbiorowych w danym łowisku. Dało to znakomite rezultaty, o czym świadczą rozkłady niektórych polowań z tamtych lat.

Bywały okresy, że zwierzyny było dużo w łowisku, a nie mogliśmy polować, bo obowiązywał „plan”. Wertując dziś dokumenty Koła z lat 1972-73, czytamy pismo Zarządu Koła do Wydziału Rolnictwa Prezydium Powiatowej Rady Narodowej w Giżycku i odpowiedź Wydziału na to pismo.

Zarząd informował, że przekroczono plan odstrzału dzików o 3 sztuki przy pojemności łowisk 25 sztuk. Według Zarządu jest ich nie mniej niż 190.

Zarząd groził, że w razie nieotrzymania dodatkowych odstrzałów nie możemy ponosić konsekwencji szkód spowodowanych przez dziki w uprawach leśnych.

Władze powiatowe powiadomiły Zarząd Koła, że z „ rezerwy powiatowej” przydzieliły do  odstrzału dodatkowo 5 sztuk dzików, ale dopiero 12 stycznia 1974 roku. Następnie pismem z dnia 7 stycznia 1974 roku skorygowano „ z urzędu” pojemność łowisk w powiecie giżyckim z 64 sztuk dzików na 100 sztuk. I ani jednego więcej. Humorystycznie brzmi określenie „ rezerwa powiatowa dzików”.

W 1974 roku w łowisku Pompa występowały cietrzewie. Inwentaryzacja wykonana wiosną 1974 roku wykazała obecność w obwodzie nr 86- 22 kogutów i 27 kur, a w obwodzie nr 91- 12 kogutów i 8 kur.

W 1975 roku Koło uzyskało prawo odstrzału kilku kogutów cietrzewi. Szczęśliwcami, którzy je strzelili, byli Jan Tuszkowski, Marian Ciesielski, śp. Tadeusz Stelmasiewicz oraz Jego syn Waldemar Stelmasiewicz. Do dziś są one ozdobą ich myśliwskich kolekcji. Mimo ochrony łowiska nie  udało się jednak tych ptaków zachować. Ostatniego koguta zaobserwowano w lutym 1996 roku. Siedział samotnie na pojedynczej brzozie między Szczepankami, a Dudką.  Przyczyna wyginięcia cietrzewi nie została jednoznacznie określona. Ich spadek liczebności pokrywa się ze wzrostem liczebności dzików oraz ze wzrostem liczebności lisów i jenotów. Ponadto zamieszkiwane przez cietrzewie kompleksy bagien wielokrotnie były nękane pożarami zarośli trzcinowych niekiedy późną wiosną gdy cieciorki siedziały już na gniazdach.

 

POLOWANIA     DEWIZOWE

Koło „ Rogacz” od roku 1989 gości w swoich łowiskach myśliwych z Niemiec, Holandii i Włoch. W latach 70- tych, kiedy na naszych jeziorach były tysiące łysek i kaczek, próbowano zaprosić na ptactwo myśliwych z Włoch.

Wiadomo- łyska jest kilka razy większa od drozda i drobnego ptactwa śpiewającego. Nie był to jednak jeszcze czas na regularne polowania dewizowe. Sytuacja finansowa Koła była na tyle dobra,że nie było potrzeby organizacji takich polowań.

Pierwsza ekipa myśliwych zagranicznych z RFN zawitała do nas w roku 1989. Dwa dni zbiorowych polowań w łowiskach Malinka i Dąbrowa były ciekawe dla gości. Fama o dobrych łowiskach została wtedy już chyba ugruntowana.

Polowanie w łowisku Dąbrowa miało niezwykle piękny przebieg. W nocy spadło mnóstwo śniegu, tak że drogi trzeba było odśnieżać pługiem. Jak zwykle były dziki, a pokot zwierzyny liczył kilkanaście sztuk czarnego zwierza.

Nagankę stanowili myśliwi. Goście wyjechali pełni radości i wrażeń, a kasa Koła została wzbogacona o sporą ilość gotówki. W okres gospodarki wolnorynkowej wkroczyliśmy w zupełnie dobrej kondycji finansowej. Zmiana przepisów regulujących wypłacanie odszkodowań łowieckich zmusiła Zarząd Koła do organizacji polowań dewizowych. Potem już rokrocznie gościliśmy myśliwych zagranicznych. I nie ma znaczenia fakt, że związane są z tym ograniczenia możliwości naszych polowań w okresie pobytu w łowiskach gości. To życie dyktuje nam te twarde warunki. Z roku na rok doskonaliła się ta forma działalności gospodarczej Koła.

Efekty finansowe tych poczynań są wymierne. Do dzisiaj nie dotujemy z własnej kieszeni działalności hodowlanej i ochrony zwierzyny. Odszkodowania łowieckie, jakie od kilku lat płacimy rolnikom i nowym dzierżawcom ogromnych połaci byłych PGR- owskich pól i pastwisk, są w dużej mierze pokrywane wpływami z tzw. dewizówki. Obecnie oferujemy gościom odstrzały dzików, jeleni i saren, a chcielibyśmy jeszcze zaoferować łosie ale na to nie zezwala moratorium.Czas pokaże, jak długo ta dziedzina działalności Koła pozwoli na zrównoważoną gospodarkę finansową.

 

Co i kiedy strzelili myśliwi dewizowi:

1996- 97 2002- 2003 2009- 2010
sarna jeleń jeleń
rogacz- 15 byk- 1 byk- 1
1997- 98 sarna sarna
jeleń rogacz- 17 rogacz- 25
cielak- 1 koza- 11 koza- 3
sarna dzik- 14 dzik- 34
rogacz- 5 lisy- 2 lisy- 3
dzik-2 zając- 17 2010- 2011
 1998- 99 2003- 2004 jeleń
łoś sarna byk- 3
byk- 1 rogacz- 16 łania- 1
jeleń koza- 9 sarna
byk- 1 dzik- 4 rogacz- 24
sarna 2004- 2005 koza- 8
rogacz- 8 sarna dzik- 23
dzik- 1 rogacz- 14 lisy- 1
1999- 00 koza- 3
łos dzik- 4
byk- 1 2005- 2006
klępa- 1 jeleń
jeleń byk- 3
byk- 3 sarna
łania- 2 rogacz- 8
cielak- 1 koza- 7
sarna dzik- 10
rogacz- 18 lisy- 1
koza- 6 2006- 2007
dzik- 6 sarna
2000- 2001 rogacz- 8
jeleń koza- 9
byk- 1 dzik- 11
łania- 1 2007- 2008
sarna jeleń 
rogacz- 23 byk- 1
koza- 1 sarna
dzik- 5 rogacz- 13
2001- 2002 koza- 5
jeleń dzik- 10
byk- 3 lisy- 9
łania- 1 2008- 2009
sarna jeleń
rogacz- 17 byk- 3
koza- 3 łania- 10
dzik- 5 sarna
rogacz- 16
koza- 4
dzik- 32

 

Lista obecnych i bylych członków Koła „ ROGACZ ‘’ odznaczonych medalami łowieckimi

 

Koło Łowieckie  „ ROGACZ’’ – Złom

 

Śp. Tadeusz Kryński

Złom

Złoty Medal Zasługi Łowieckiej

Srebrny Medal Zasługi Łowieckiej

Brązowy Medal Zasługi Łowieckiej

Zasłużony dla Łowiectwa Warmii i Mazur

 

Śp. Wojciech Czałbowski

Złom

Złoty Medal Zasługi Łowieckiej

Srebrny Medal Zasługi Łowieckiej

Brązowy Medal Zasługi Łowieckiej

 

Reginald Stelmasiewicz

Złom

Złoty Medal Zasługi Łowieckiej

Srebrny Medal Zasługi Łowieckiej

Brązowy Medal Zasługi Łowieckiej

 

Waldemar Stanisław Stelmasiewicz

Złoty Medal Zasługi Łowieckiej

Srebrny Medal Zasługi Łowieckiej

Brązowy Medal Zasługi Łowieckiej

 

Śp. Jan Tuszkowski

Złoty Medal Zasługi Łowieckiej

Srebrny Medal Zasługi Łowieckiej

Brązowy Medal Zasługi Łowieckiej

 

Ryszard Tuszkowski

Złom

Złoty Medal Zasługi Łowieckiej

Srebrny Medal Zasługi Łowieckiej

Brązowy Medal Zasługi Łowieckiej

 

Wilhelm Stoma

Złom

Złoty Medal Zasługi Łowieckiej

Brązowy Medal Zasługi Łowieckiej

 

Śp. Marian Ciesielski

Srebrny Medal Zasługi Łowieckiej

Brązowy Medal Zasługi Łowieckiej

 

Śp. Sławomir Derewońko

Srebrny Medal Zasługi Łowieckiej

Brązowy Medal Zasługi Łowieckiej

 

Śp. Tadeusz Stelmasiewicz

Srebrny Medal Zasługi Łowieckiej

Brązowy Medal Zasługi Łowieckiej

Zasłużony dla Łowiectwa Warmii i Mazur

 

Śp. Wilhelm Kozłowski

Srebrny Medal Zasługi Łowieckiej

Brązowy Medal Zasługi Łowieckiej

Zasłużony dla Łowiectwa Warmii i Mazur

 

Hieronim Michniewski

Srebrny Medal Zasługi Łowieckiej

Brązowy Medal Zasługi Łowieckiej

Zasłużony dla Łowiectwa Warmii i Mazur

 

Śp. Mikołaj Sprudin

Srebrny Medal Zasługi Łowieckiej

Brązowy Medal Zasługi Łowieckiej

 

Ludwik Potyrała

Srebrny Medal Zasługi Łowieckiej

Brązowy Medal Zasługi Łowieckiej

 

Czesław Kajrys

Srebrny Medal Zasługi Łowieckiej

Brązowy Medal Zasługi Łowieckiej

 

Bolesław Kryński

Srebrny Medal Zasługi Łowieckiej

Brązowy Medal Zasługi Łowieckiej

 

Jarosław Kurzynowski

Srebrny Medal Zasługi Łowieckiej

Brązowy Medal Zasługi Łowieckiej

 

Śp. Stanisław Siekierda

Brązowy Medal Zasługi Łowieckiej

 

Stanisław Wojciechowicz

Brązowy Medal Zasługi Łowieckiej

 

Krzysztof  Nosek

Brązowy Medal Zasługi Łowieckiej

 

Waldemar Kiewlicz

Brązowy Medal Zasługi Łowieckiej

 

Feliks Narkiewicz

Brązowy Medal Zasługi Łowieckiej

 

Zdzisław Białowąs

Srebrny Medal Zasługi Łowieckiej

Brązowy Medal Zasługi Łowieckiej

 

Zbigniew Derewońko

Brązowy Medal Zasługi Łowieckiej

 

Jan Michniewski

Srebrny Medal Zasługi Łowieckiej

Brązowy Medal Zasługi Łowieckiej

 

Lalak Andrzej Przemysław

Brązowy Medal Zasługi Łowieckiej

 

Eugeniusz Samiła

Srebrny Medal Zasługi Łowieckiej

Brązowy Medal Zasługi Łowieckiej

 

Kazimierz Cieślik

Brązowy Medal Zasługi Łowieckiej

 

Andrzej Citkowski

Srebrny Medal Zasługi Łowieckiej

Brązowy Medal Zasługi Łowieckiej

 

Henryk Derewońko

Brązowy Medal Zasługi Łowieckiej

 

Bohdan Kudraj

Brązowy Medal Zasługi Łowieckiej

 

Mieczysław Stackiewicz

Srebrny Medal Zasługi Łowieckiej

Brązowy Medal Zasługi Łowieckiej

 

Andrzej Wierzchowski

Brązowy Medal Zasługi Łowieckiej

 

Jerzy Żelazek

Brązowy Medal Zasługi Łowieckiej

 

Śp. Henryk Paluch

Brązowy Medal Zasługi Łowieckiej

 

Śp. Czesław Bohdanowicz

Brązowy Medal Zasługi Łowieckiej

 

Zbigniew Bigaj

Brązowy Medal Zasługi Łowieckiej

 

Jolanta Borawska

Brązowy  Medal Zasługi Łowieckiej

 

Ś.P. Władysław Ludwicki

Brązowy Medal Zasługi Łowieckiej

 

Wacław Kurzynowski

Brązowy Medal Zasługi Łowieckiej

 

Kochański Lesław

Brązowy Medal Zasługi Łowieckiej

 

Dereziński Wiesław

Brązowy Medal Zasługi Łowieckiej

 

Krzywicki Eugeniusz

Brązowy Medal Zasługi Łowieckiej

 

LISTA   KOLEGÓW  MYŚLIWYCH, KTÓRZY  ODESZLI  DO  KRAINY  WIECZNYCH   ŁOWÓW  OD  ROKU  1965.

 

Pamięć o Nich zostanie na zawsze w naszych myślach. Ileż to razy staliśmy na sąsiednich stanowiskach w miocie……….- teraz Ich już nie ma.

 

STRZELECTWO

W latach 1969—1972 w Giżycku powstała strzelnica myśliwska. Wcześniej, już w latach 50-tych członkowie Koła organizowali na obiektach wojskowych pierwsze strzelania myśliwskie. Makietę zająca zastępował puszczany ręcznie drewniany krążek, na nim liczono ilość śrucin. Pierwsze rzutki rzucano ręcznie, ręczna też była pierwsza maszyna do ich miotania. Strzelanie sportowe do rzutków, makiety zająca i dzika stało się corocznym sprawdzianem umiejętności naszych kolegów. Najlepsi strzelcy mogli wreszcie podjąć stałe treningi. Tradycje strzeleckie już wcześniej były kultywowane w Kole, bowiem kilku kolegów wyróżniało się nieprzeciętnym poziomem umiejętności.

Niestrudzonym propagatorem tej działalności był śp. Kol. Tadeusz Kryński. Do Giżycka przybył w roku 1961, początkowo należał do Koła „ Ryś’, a od 1978 był członkiem naszego Koła.

Kronika strzelectwa myśliwskiego jest pasjonującą listą rekordów Koła.

Pierwszym strzelcem naszego Koła, który uczestniczył w składzie zespołu woj. Olsztyńskiego w I Mistrzostwach Polski w roku 1964 w Szczecinie, był kol. Jan Tuszkowski. Uzyskał wtedy klasę mistrzowską i zajął I miejsce indywidualnie wynikie